„Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP”.

Po odkryciu grobów pomordowanych oficerów w Katyniu polscy komuniści przebywający w ZSRR rozpoczęli akcję propagandową mającą podważyć wiarygodność dowodów zebranych przez komisję Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Kontynuowano ją po wojnie w Polsce Ludowej. Zarys kampanii przygotowano w Ministerstwie Sprawiedliwości.

 

                        Od początku tworzenia struktur władzy komuniści podejmowali próby rozliczenia i ukarania tych, którzy brali udział w ekshumacjach w Katyniu jako świadkowie i eksperci lub mieli jakiekolwiek rzetelne informacje na ten temat. Rola resortu sprawiedliwości Polski Ludowej w tych działaniach zwykle bywa lekceważona lub niedoceniana. W rzeczywistości Ministerstwo Sprawiedliwości, kierowane od 1945 roku przez Henryka Świątkowskiego, przedwojennego adwokata, posła na Sejm Drugiej RP, sympatyka ruchu komunistycznego, a od 1948 roku członka Biura Politycznego, bardzo się interesowało sprawą Katynia. Już wiosną 1945 ro­ku Świątkowski proponował prokuratorowi Janowi Sawickiemu zorganizowanie w Polsce procesu pokazowego, który winą za zbrodnię miał obciążyć Niemców. W ministerstwie bacznie śledzono rozwój sytuacji w innych  krajach i nie ograniczano się do działań na terenie Polski. W listopadzie 1947 roku Stefan Kurowski, prokurator Najwyższego Trybunału Narodowego, spotkał się z uczestniczącym w ekshumacji w Katyniu profesorem medycyny sądowej Uniwersytetu w Genewie François Naville’em i próbował wpłynąć na zmianę jego stanowiska z 1943 roku. Przede wszystkim wykorzystał życzliwe zainteresowanie Naville’a badaniami prowadzonymi w Krakowie i proponował przekazanie mu opinii prof. Jana Olbrychta, który popierał ustalenia sowieckiej komisji Burdenki. Kurowski był gotów posunąć się znacznie dalej. W międzyczasie należy zebrać dodatkowe informacje o osobie Naville, w szczególności – czy jest to człowiek kierujący się wyłącznie ambicją naukowca, czy też działają u niego pobudki materialnej natury. (Naville opowiadał mi bardzo wiele o ciężkiej sytuacji profesorów w Szwajcarii i o mizernej emeryturze, z jakiej wypada im żyć po opuszczeniu katedry) – pisał w notatce służbowej. Nie znamy epilogu działań Kurowskiego, ale prof. Naville nigdy nie zanegował ustaleń z 1943 roku.

Tymczasem w kraju władze zwalczały wszelkimi sposobami przejawy niezależnej dyskusji w sprawie Katynia. Śledzono i surowo karano prywatne wypowiedzi obywateli niezgodne z oficjalną linią propagandy. Przykładowo w lutym 1951 roku Sąd Wojskowy w Rzeszowie skazał Mikołaja Marczyka, robotnika i członka KPP, który brał udział w delegacji robotników do Katynia w 1943 roku. Przekazywanie jakichkolwiek informacji na ten temat było karane przez sądy wojskowe albo Komisję Specjalną do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. W orzeczeniach komisji powtarzało się sformułowanie: rozpowszechniał fałszywe wiadomości o zbrodni katyńskiej, mogące wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego. I choć najczęściej skazywała na kilka miesięcy pobytu w obozie pracy przymusowej na podstawie art. 22 małego kodeksu karnego, zwolnionych po odbyciu kary czekały utrudnienia w podejmowaniu pracy, awansie lub zdobyciu mieszkania. Komisja ściśle współpracowała z organami bezpieczeństwa, a te działały na podstawie specjalnej instrukcji Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z 12 marca 1952 roku, która nakazywała ujawnianie osób i grup rozpowszechniających oszczercze wersje w sprawie Katynia.

 

Dać odpór amerykanom

 

Największe nasilenie represji miało miejsce na początku lat pięćdziesiątych, między 1951 a 1953 rokiem. Wynikało to z działalności komisji powołanej 18 września 1951 roku przez Izbę Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych w celu zbadania okoliczności zbrodni w Katyniu. Informacje o efektach jej prac przedostające się do Polski drogą radiową wywoływały duże zainteresowanie i ożywione dyskusje. Reżim komunistyczny postanowił im przeciwdziałać.

Niewiele wiemy o kulisach przygotowań do kampanii propagandowej, ale reakcja władz była bardzo szybka. Komisja Kongresu USA pierwszy raz spotkała się 11 października 1951 roku, a już na początku grudnia minister Świątkowski przygotował kompleksowy plan działania. Przedstawił go w tajnej notatce Jakubowi Bermanowi, członkowi Biura Politycznego KC PZPR nadzorującego aparat przemocy. Twierdził, że stosunkowo łatwo podważyć zeznania świadków oskarżających stronę sowiecką, natomiast znacznie trudniej walczyć z wynikami badań przeprowadzonych przez biegłych, dlatego należy przede wszystkim skupić się na obszernej niemieckiej pracy Amtliches Material zum Massenmord von Katyn wydanej w 1943 roku i podważyć wiarygodność dowodów prezentowanych przez specjalistów medycyny sądowej. W tym celu proponował posłużyć się opiniami polskich i obcych lekarzy, którzy odwołali swe zeznania, tak jak profesor Uniwersytetu Karola w Pradze František Hájek, lub krytykowali otwarcie ustalenia z 1943 roku, jak krakowski uczony prof. Jan Olbrycht. Wreszcie sugerował, aby zainteresować się dalszym losem niemieckich uczonych, którzy brali udział w ekshumacjach, i ogłosić wyniki badań Olbrychta w specjalistycznych czasopismach za granicą. Deklarował też gotowość sporządzenia planu technicznego i osobowego wykonawstwa.

Nie wiadomo, w jakim trybie została podjęta decyzja, ale ekspertyzę prof. Olbrychta opublikowano w Belgii w 1953 roku, a Bermanowi niebawem przedstawiono drugą notatkę w tej sprawie. Tym razem szczegółowy plan został opracowany podczas konferencji Henryka Świątkowskiego z Leonem Chajnem i Stanisławem Skrzeszewskim. Pierwszy z nich, również przedwojenny prawnik, do 1949 roku był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, ale – jak wspominał Teresie Torańskiej – odszedł do Najwyższej Izby Kontroli, gdyż nie godził się z ówczesną polityką w dziedzinie prawa. Drugi w tym czasie był podsekretarzem stanu, a następnie szefem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Sporządzona przez nich notatka jest ewidentnym sprecyzowaniem „technicznego wykonawstwa” tez rozwiniętych w pierwszej.

Przede wszystkim sugerowano, by skompromitować tezy zawarte w niemieckiej publikacji za pomocą badań prof. Olbrychta. Następnymi etapami miało być zebranie materiałów kompromitujących kwalifikacje naukowe i osobiste autorów tej pracy oraz materiałów, które pośrednio lub bezpośrednio potwierdzają prowokację hitlerowską. Opracowaniem wniosków miała się zająć grupa złożona z kilku prawników, publicystów, członków Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich pod kierownictwem jednej osoby i pracująca pod bezpośrednim politycznym nadzorem osoby z KC PZPR. Członków zespołu zamierzano upoważnić do korzystania z materiałów z resortów spraw zagranicznych, sprawiedliwości i bezpieczeństwa publicznego, a także Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich.

 

NIKOMU NIEZNANY REDAKTOR

Hasłem do rozpoczęcia kampanii propagandowej było oświadczenie rządu w sprawie działalności Komisji Kongresu USA opublikowane w „Trybunie Ludu” 1 marca 1952 roku. Jej powołanie nazwano potworną prowokacją przeciw Związkowi Radzieckiemu, popartą usłużnie przez „londyńską” klikę reakcyjną emigracji polskiej. W ślad za „Trybuną Ludu” ruszyły inne tytuły prasowe. Momentem kulminacyjnym tych działań była książka Bolesława Wójcickiego Prawda o Katyniu, jedyna na ten temat wydana oficjalnie w Polsce Ludowej.

Autor był tak mało znany, że jego nazwisko uważano za pseudonim, ale Bolesław Wójcicki istniał naprawdę. Urodził się w 1908 roku w Łodzi. Ukończył romanistykę i studium pedagogiczne na Uniwersytecie Warszawskim, a następnie uczył się w Instytucie Francuskim w Warszawie. Pracował jako nauczyciel języka francuskiego, a następnie od 1937 roku jako urzędnik w prywatnej firmie. We wrześniu 1939 roku ewakuował się do Lwowa, gdzie przez kilka miesięcy wykładał język rosyjski. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej wrócił do Warszawy i utrzymywał się z prywatnych lekcji. Był ranny w powstaniu warszawskim, następnie ukrywał się w Suchedniowie pod Kielcami. W lutym 1945 roku powrócił do stolicy i rozpoczął pracę w „Życiu Warszawy”. Do partii wstąpił dopiero w 1948 roku. Musiał spełniać oczekiwania władzy, skoro bardzo szybko awansował na zastępcę redaktora naczelnego. W styczniu 1951 roku postanowieniem Biura Politycznego został mianowany naczelnym „Życia Warszawy”. W tym czasie pracował nad książką Prawda o Katyniu, która musiała się spodobać zwierzchnikom, skoro przenieśli go do „Trybuny Ludu”, a za zasługi w demaskowaniu machinacji imperialistycznejpopularyzowaniu wśród najszerszych rzesz czytelników pokojowej polityki zagranicznej obozu państw pokoju ze Związkiem Radzieckim na czele odznaczyli Medalem 10-lecia Polski Ludowej (1955). Po latach jego redakcyjny kolega Grzegorz Jaszuński, wspominając tamte czasy, powiedział, że wszystkie świństwa pisywał wtedy Bolesław Wójcicki. Po książce o Katyniu, wznowionej w 1953 roku z odniesieniami się do prac Komisji Maddena, Wójcicki pracował w „Trybunie Ludu” do 1974 roku, później przeszedł na emeryturę i zmarł w 1991 roku w Warszawie.

 

PIERWSZA BOLSZEWICKA KSIĄŻKA O KATYNIU

 

Prawda o Katyniu została wydana w maju 1952 ro­ku przez Spółdzielnię Wydawniczo-Oświatową „Czytelnik” w nakładzie 10 tys. egzemplarzy. Tytuł nie był nowy, został zapożyczony z pierwszej zwartej publikacji o Katyniu wydanej przez Związek Patriotów Polskich w Moskwie w 1944 roku. Rok później ta broszura została powielona przez wojewódzkie urzędy informacji i propagandy, m.in. w Krakowie i w Poznaniu. Nie wiadomo, czy Wójcicki pracował nad książką sam, czy też ktoś mu pomagał. Biorąc pod uwagę krótki czas na przygotowanie publikacji i masę materiału do wykorzystania, zapewne korzystał z pomocy władz.

Książka spełniała wszelkie wymogi i sugestie przedstawione przez Świątkowskiego Bermanowi. Zawierała analizę niemieckiej polityki w czasie wojny (rozdział miał wymowny tytuł „Prowokacja jako system”), ukazywała terror wobec jeńców wojennych i propagandowe wykorzystanie Katynia przez Niemców. Osobny rozdział został poświęcony rządowi polskiemu na uchodźstwie („Reakcja polska wspiera Goebbelsa”); zerwanie stosunków dyplomatycznych Polski z ZSRR nazwano w nim bezprzykładną prowokacją w stosunkach między sojusznikamiposunięciem całkowicie zgodnym z Becka prohitlerowską polityką zdrady narodowej.

Wydaną w Londynie Zbrodnię katyńską w świetle dokumentów opisał jako nikczemną, wrącą nienawiścią, przepełnioną nienawiścią do Związku Radzieckiego książkę andersowcówplugawą, wściekle
antyradziecką
. W ferworze uprawianej propagandy zapędził się do tego stopnia, że przytaczając treść tablicy umieszczonej przez Sowietów w Katyniu dodał: I pomścił żołnierz Czerwonej Armii śmierć pomordowanych przez hitlerowskich ludobójców oficerów i żołnierzy polskich.

Pisząc o „preparowaniu dowodów” przez Niemców, podawał nazwiska osób, które uznano za zamordowane, a które odnalazły się po wojnie (np. Stanisław Piniński czy Stanisław Kołodziejczyk), oraz szczegółowo omówił kwestię stosowanej przez oprawców niemieckiej amunicji. Zgodnie z aktualną linią propagandy obozu socjalistycznego ostatni rozdział książki pt. „Goebbels plus Ku-Klux-Klan” zarzucał faszystowską orientację członkom Komisji Maddena i przedstawiał jej działalność jako prowokację wymierzoną w ZSRR.

Nawet pobieżna lektura książki potwierdza, że została napisana w myśl scenariusza nakreślonego w Ministerstwie Sprawiedliwości. Świadczy o tym wykorzystanie sugerowanych w notatce Świątkowskiego protokołów procesu norymberskiego, a także pamiętnika Goebbelsa, pamiętników Franka, archiwum Himmlera, zeznania Naujocksa. Książkę zaopatrzono w szatę graficzną o propagandowym wydźwięku. Obok zdjęć zamaskowanego świadka zeznającego przed Komisją Maddena umieszczono fotografie „zakapturzonych faszystów” z Ku-Klux-Klanu, a mordowanie jeńców i ludności cywilnej przez jednostki niemieckie zestawiono ze scenami z wojny w Korei. Książka w niewielkim stopniu dotyczyła Katynia, znacznie więcej miejsca poświęcono w niej propagandzie niemieckiej, postawie Amerykanów czy próbom nagłośnienia zbrodni katyńskiej przez polska emigrację.

Już na początku czerwca 1952 roku „dzieło” Wójcickiego otrzymał Józef Mackiewicz, opisany w niej jako znany z prohitlerowskich sympatii dziennikarz reakcyjny, i natychmiast zaproponował redaktorowi naczelnemu „Wiadomości” londyńskich Mieczysławowi Grydzewskiemu napisanie recenzji. W każdej chwili gotów jestem przynieść i pokazać tę książkę Panu, jeżeli chce ją Pan zobaczyć. Nie mogę jednak puścić jej z ręki, ponieważ jest to w tej chwili jedyny egzemplarz po tej stronie żelaznej kurtyny. Udało mi się go dostać drogą zupełnie specjalną. Poza tym książka jest pokreślona i pokryta moimi własnymi notatkami i potrzebna mi w tej chwili do dalszego opracowania – pisał do Grydzewskiego kilka dni później. Recenzja nosiła wielce wymowny tytuł „Pierwsza bolszewicka książka o Katyniu” i podsumowała jednoznacznie pracę Wójcickiego: Wprawdzie książka o fizyczny mord w Katyniu oskarża Niemców, ale zdaje się z niej wynikać, że duchowymi inspiratorami tego mordu byli w rzeczywistości Amerykanie

« Powrót

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2022”

Projekt finansowany z budżetu państwa w ramach konkursu Ministra Spraw Zagranicznych RP "Dyplomacja publiczna 2022"

Dofinansowanie 100 000 zł

Całkowity koszt 100 000 zł